Strażnicy, Strażnicy

Damian Kaja

Kiedy wydawnictwo DC zapowiedziało publikację prequelaStrażników Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa jako główne wydarzenie lata 2012 r., w Sieci zagrzmiało. Fani-aksjolodzy trąbili apokaliptycznie, że oto pożądający mamony korporacyjny moloch pustoszy świątynię sztuki. Kanonicy-puryści dorzucali, że komercyjny suplement zbezcześci sacrum najwybitniejszej powieści graficznej wszech czasów. Lojaliści Moore’a nabożnie nasłuchiwali, czy mag z Northampton nie inkantuje klątw, po czym solidarnie ogłaszali bojkot całego przedsięwzięcia. Czytajmy więc serię Strażnicy – Początek od Egmontu z dala od tamtej kanikuły. Czytajmy śpiesznie a dokładnie – nim zostanie oficjalnie wciągnięta na indeks.

W tym rezolutnie rozdającym etykiety, sarkastycznym wstępie niewiele jest (niestety) przerysowań odnoszących się do środowiska komiksowych fanów. W przypadku recepcji Before Watchmen kąśliwość i skłonność do spontanicznego krytykanctwa cechowała nawet tych prominentnych komiksiarzy, którzy doskonale rozumieją prawa rynku i artystyczno-biznesową naturę popularnych opowieści graficznych, skomercjalizowaną kłączowatość popkulturowej produkcji, rozmnażanie się (między)medialnych derywatów największych hitów (kontynuacje, ekranizacje, nowelizacje, merchandising, słowem: zarządzanie marką). Nie chodzi o to, by przegadywać się anegdotami, ale warto przypomnieć, że preludium Strażników przyszło na świat w aurze skandalu: jeden z jurorów decydujących o przyznawaniu prestiżowej nagrody Eisnera był zarazem twórcą „czarnej listy” autorów „wyklętych”, którzy „śmieli” zaangażować się w projekt wydawniczy DC.

Skoro zaś o autorach mowa, trzeba podkreślić, że od strony kreatywnej Strażnicy – Początek to crème de la crème amerykańskiego komiksu, o czym przekonują wydane dotąd w Polsce w dwóch tomach mini serie: Gwardziści, Jedwabna Zjawa, Komediant, Rorschach (Darwyn Cooke, Amanda Conner, Brian Azzarello, J.G. Jones, Lee Bermejo). Mimo to pomstowano na mistrzów, sięgając niemalże do słownika „hańby domowej”, a wybitni twórcy, jak Darwyn Cooke, musieli tłumaczyć, że skoro korporacyjna machina ruszyła i nic jej nie zatrzyma, lepiej, żeby z kanonicznością dzieła Moore’a i Gibbonsa mierzyli się najlepsi, a nie wyrobnicy. Czy każda z powyższych uwag zasługuje na przedyskutowanie, bo zaledwie sygnalizuje o wiele bardziej złożony problem, odnoszący się do obecności w kulturze dzieła, które, było nie było, przyczyniło się do nobilitacji samego komiksowego medium? Oczywiście, że tak. Byłoby jednak wskazane, żeby centrum tych dyskusji stanowiła sumienna lektura nowych Strażników.

W warstwie graficznej Strażnicy – Początek to majstersztyk. Rysunki Darwyna Cooke’a z kolorami Phila Noto prostotą i gracją linii przywołujące czar opowieści obrazkowych sprzed „nokturnalnej” epoki Watchmen pozostaną jedną z najważniejszych pozycji w portfolio artysty. W komiksie głównego nurtu jego prace wydają się „oszlifowane”, wygładzone z zegarmistrzowską precyzją (niemal jak w serii Catwoman, gdy szkice Cooke’a tuszował Mike Allred), świadomie pozbawione rysunkowego impetu, znanego choćby z niepublikowanych w Polsce autorskich albumów Richard Stark’s Parker. W Jedwabnej Zjawie Amanda Conner, wspomagana przez kolorystę Paula Mountsa, rysuje z kolei komiks swego życia, delikatną kreską dopieszczając detale tła i grymasy na twarzach postaci. Wystarczy zajrzeć do znanego w naszym kraju komiksu Pro, by uprzytomnić sobie, jak bardzo Conner dojrzała jako artystka. I chociaż nie pałam szczególną sympatią do prac J.G. Jonesa i Lee Bermejo, w dziedzinie opowiadania obrazem obaj wznoszą się na wyżyny swych umiejętności. W RorschachuBermejo i odpowiedzialna za pokolorowanie jego plansz Barbara Ciardo osiągają imponujący efekt wizualny, który nazwać można estetyką neon-noir: jarzeniowe światło nowojorskiej „asfaltowej dżungli” potęguje drapieżny realizm opowieści, a ponure postaci przecinają zawiesistość elektrycznych nocy. Kolory pożyczone z płócien Edwarda Hoppera przywołują atmosferę infernalnego prologu Taksówkarza Martina Scorsese’ego (twórcy nie ukrywają źródła inspiracji, bo Travis Bickle o licu Roberta De Niro pojawia się na kartach komiksu). Aż po przedruki alternatywnych okładek serii, Before Watchmen urzeka wyrafinowaną, smakowitą grafiką (może z wyjątkiem prac Jima Lee, który niegdyś znany z trzymania ołówka uzbrojonego dynamitem, zdecydował się użyczyć swego talentu, rysując portrety ospałych faraonów w planie amerykańskim).

Najlepsza w zestawie uwertura Darwyna Cooke’a Gwardziści jest konkretyzacją prozatorskich rozdziałów fikcyjnej autobiografii Hollisa Masona zamieszczonych między kartami oryginalnej edycji Watchmen. W kapturze to opowieść o pierwszej generacji bohaterów w trykotach, zawiązujących sojusz pod koniec lat 30. XX wieku. Autor wybiera więc bezpieczną odległość, z jakiej przygląda się rzeczywistości herosów Moore’a i Gibbonsa, fabularnie dookreślając w swojej wersji Before Watchmen świat – dosłownie – sprzed ery Strażników. Jak niegdyś Moore, Cooke proponuje własną, skromniejszą, ale artystycznie uczciwą wersję dekonstrukcji mitu superbohaterskiego. W narracji zderzającej obraz starannie wypracowanego blichtru zamaskowanych herosów z komentarzem do kultu celebrytów, twórca tropi kolejne fazy zamieniania faktów w historię, życia w opowieść. Czytelnik jest bezpośrednio zaangażowany w kolejne odsłony procesu fikcjonalizacji rzeczywistości: wraz z bohaterami przegląda zmanipulowane prasowe noty o „szlachetnych” Gwardzistach, śledzi infantylne, komiksowe wersje ich przygód, rozumie, jak i dlaczego autocenzurze poddany został dokument osobisty Masona. Finezja opowieści Cooke’a tkwi w programowym łamaniu decorum, opowiadaniu stylem „niewinnych” komiksów o niewinności utraconej. Jej symbolem staje się w Gwardzistachnie tylko poszukiwany zabójca dzieci, ale i machinacje Komedianta, pełne hipokryzji zmagania herosów z tożsamością seksualną (w strachu przed ostracyzmem ze strony heteronormatywnego społeczeństwa), alkoholizm, przyzwolenie na relatywizację prawdy. Mimo heroicznej postawy jednostek sam pomysł superbohaterstwa, zgodnie z duchem StrażnikówAlana Moore’a, zostaje obnażony jako humbug i farsa, nieprzystające do schorzeń współczesnego świata. Darwyn Cooke przypomina, że „łatwiejsze czasy”, „złoty wiek”, to nostalgiczny fantazmat, rozpięty na nieustannie aktualizowanym mechanizmie społecznej maskarady. W tym sensie przychodząca po erze Gwardzistów era Strażników to tylko eskalacja koszmaru egzystencji. Powracający w kolejnych kadrach motyw okręgu przypomina o wciąż umykającej, nieosiągalnej pełni. I tak, dyskretny hołd dla dzieła Moore’a (bez znajomości pierwowzoru trudno odszyfrować sens pojawiającego się w przedostatnim zeszycie kadru, przedstawiającego mężczyznę ze sztucznym biustem) w serii Cooke’a pracuje na rzecz względnej autonomii skomplikowanego świata pierwszych zamaskowanych herosów.

Następująca w porządku albumowym po serii Jedwabna Zjawa Darwyna Cooke’a i Amandy Conner (zgrabnej, inteligentnej, choć dość sztampowej opowieści inicjacyjnej) podwójna propozycja Briana Azzarello to biegunowe przeciwieństwo Gwardzistów. I powód, dla którego większość zapalczywych krytyków Before Watchmen nigdy nie pokaja się pełnym skruchy mea culpa. Emblematem artystycznego nieudania obu utworów jest dla mnie niezamierzenie zabawna scena w pornokabinie, kiedy Rorschach przyłapuje „błędnookiego” przedstawiciela miejskiego półświatka na wyraźnym niezdecydowaniu między masturbacją a „dawaniem w żyłę”. Azzarello, pisarz skądinąd zdolny i pomysłowy, tworzy fabularny patchwork z bezwstydnie kalkowanych motywów: wyjęty z gatunku noir bohater przyozdobiony „obowiązkowym” plastrem na nosie, morderca wycinający „krótkie wiadomości tekstowe” na skórze ofiar, gangster o twarzy oszpeconej na tyle makabrycznie, żeby czytelnik nie pomylił go z człowiekiem cnotliwym, rozsierdzony alfons – strażnik ponurej chwały metropolitalnego rynsztoka, Wietnam, który znamy z rozliczeniowych hollywodzkich filmów… Komediant i Rorschach, zawieszone między komentarzem społecznym a wprawką charakterologiczną zawodzą na obu frontach. Owszem, bohaterów poznajemy w relacjach z ludźmi, na których im zależy, którzy wzbudzają w nich uczucia, odzierają z masek. Ale to tylko momenty. Komediant Azzarello to z pewnością kabotyn, ni to oślizły, ni intrygująco wielowymiarowy. Rozumiem, że w jego osobowość wpisane są sprzeczności: szczwany lis i zarazem nieokrzesany brutal, lew salonowy, ale też szara eminencja amerykańskiej polityki. Wiedziałem o tym po przeczytaniu Watchmen. Dziesięć zeszytów nowej opowieści to na tyle dużo, żeby sięgnąć nieco głębiej w motywacje postaci z ferajny Moore’a i Gibbonsa.

Jeśli są czytelnicy, którzy zastanawiają się, czy Before Watchmen stanowi coś więcej, niż spektakularne ćwiczenie w przegapianiu tego, co istotne w oryginale – proponuję poczekać z ostatecznymi sądami do momentu lektury pozostałych mini serii, składających się na tę – jak już wiadomo – niejednorodną całość. Jako osoba czytająca Strażników z szacunkiem i podziwem, ale nie z nabożeństwem, uważam, że przynajmniej Gwardziści Darwyna Cooke’a powinni łagodzić najsurowsze i najbardziej cyniczne opinie o nowym projekcie firmowanym przez DC Entertainment. Ci, którym „się zdawało, że Moore gra jeszcze, a to echo grało”, jeśli byli i tacy, pozostaną nieprzekonani. Bo też trudno po dekonstrukcji superbohaterszczyzny dać się uwieść rekonstrukcji, na dodatek w znacznej mierze nieudolnej. Inny jest ciężar gatunkowy Before Watchmen, inny kontekst odbioru. Rozbitą tożsamość bohaterów Alana Moore’a określało tragiczne, nowoczesne to be or not to be, nad przedświtem Strażników ciąży zaś nieodwołalny fatalizm to be continued

Damian Kaja

O albumie

Strażnicy – Początek #1: Gwardziści. Jedwabna zjawa
scenariusz: Darwyn Cooke, Amanda Conner
rysunki: Darwyn Cooke, Amanda Conner
tłumaczenie: Jacek Drewnowski
288 stron, format 170×260 mm
oprawa twarda
data wydania: 2013
wydawca: Egmont Polska
ISBN-13: 978-83-237-6172-3

Do nabycia

swiatkomiksu.pl
picturebook.pl
incal.com.pl
imago.com.pl
sklep.gildia.pl
sklep-komiksowy.pl
komikslandia.pl
komiksiarnia.pl
fankomiks.pl
albertus.pl

O albumie

Strażnicy – Początek #2: Komediant. Rorschach
scenariusz: Brian Azzarello
rysunki: J.G. Jones, Lee Bermejo
tłumaczenie: Jacek Drewnowski
256 stron, format 170×260 mm
oprawa twarda
data wydania: 2013
wydawca: Egmont Polska
ISBN-13: 978-83-237-6173-0

Do nabycia

swiatkomiksu.pl
picturebook.pl
incal.com.pl
imago.com.pl
sklep.gildia.pl
sklep-komiksowy.pl
komikslandia.pl
komiksiarnia.pl
fankomiks.pl
albertus.pl

Sugerowany zapis bibliograficzny recenzji

Kaja, Damian „Strażnicy, Strażnicy”. Recenzje. Internetowy dodatek do „Zeszytów Komiksowych”. <http://www.zeszytykomiksowe.org/recenzja_before_watchmen>. 29 kwietnia 2014.

Zamów magazyn!
Numer 35 jest już dostępny

Kontakt / Redakcja

Zeszyty Komiksowe

ul. Geodetów 30
60-447 Poznań

Redaktor naczelny:
Michał Traczyk
Redaktorzy:
Dominika Gracz-Moskwa (zastępczyni redaktora naczelnego),
Krzysztof Lichtblau,
Założyciel i honorowy redaktor naczelny:
Michał Błażejczyk
Rada naukowa:
prof. dr hab. Jerzy Szyłak, dr hab. Paweł Sitkiewicz,
dr hab. Wojciech Birek, dr Adam Rusek
Dział recenzji:
Damian Kaja, Michał Czajkowski, Dominika Mucha
Korekta:
Martyna Pakuła
Wydawcy:
Fundacja Instytut Kultury Popularnej
i Biblioteka Uniwersytecka w Poznaniu
E-mail redakcji:
redakcja@zeszytykomiksowe.org
Numer ISSN: 1733-3008