Grunt to bunt?
Lektura Ratboya to trochę tego typu podróż w czasie (i przestrzeni: na Śląsk i do Wielkopolski), jakby czytać Barbarę Radziwiłłównę z Jaworzna-SzczakowejMichała Witkowskiego, tyle że narrator twardo stoi tu po „drugiej stronie mocy” i zamiast płynąć wraz z nurtem nowego systemu – pokazuje mu wielkiego „fucka”.
Reedycję zbiorczego wydania kultowego (i nie jest to w tym przypadku buzzword) RatboyaKrzysztofa „Prosiaka” Owedyka z 1999 roku wypuściła na rynek niedawno oficyna wydawnicza kultura gniewu. Tom, oprócz tego, że zyskał całkiem nową okładkę, został dodatkowo poszerzony o komentarze autora, dotyczące zarówno samego komiksu, jak również Polski sprzed niespełna dwóch dekad. Co wydaje się być pomysłem bardzo trafionym, gdyż rzeczywistość społeczno-kulturowa mocno zmieniła się od czasów, gdy Ratboye ujrzały po raz pierwszy światło dzienne. Komiks jest więc ciekawy z – ujmijmy to nieco szumnie – historycznego punktu widzenia, gdyż celnie punktuje Polskę z okresu przemian lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. To trochę tego typu podróż w czasie (i przestrzeni: na Śląsk i do Wielkopolski), jakby czytać Barbarę Radziwiłłównę z Jaworzna-Szczakowej Michała Witkowskiego, tyle że narrator Ratboya twardo stoi po „drugiej stronie mocy” i zamiast płynąć wraz z nurtem nowego systemu – pokazuje mu wielkiego „fucka”. Co – z drugiej strony – może współczesnego, dorosłego czytelnika nieco mierzić, jako nieprzemyślane działanie w myśl anarchistycznej maksymy „grunt to bunt”.
Na nowego Ratboya składają się dwie stare opowieści: Ratboy: Pierwsza krew oraz Ratboy 2 – weta za wet, a także całkiem nowa nowelka pod tytułem Ratboy vs. McDonald’s. W pierwszej tytułowy Homorattus, czyli pół-człowiek, pół-szczur, mutant powstały w wyniku zanieczyszczenia środowiska na Śląsku, walczy z dresiarzo-skinami oraz z policją, którą stawia na równi z tymi pierwszymi; w drugiej – krótko mówiąc – z polskim klerem, na czele którego stoi postać do złudzenia przypominająca byłego prymasa Polski Józefa Glempa, oraz z przymusową służbą wojskową. I znowu z policją. W trzeciej – wiadomo z kim. Wszystkie te środowiska to oczywiście zło wcielone, a jedynym dobrym i sprawiedliwym jest nie kto inny, jak Ratboy, polski Superman z Katowic, do tego punkowiec i anarchista. Towarzyszy mu w działaniach jego ukochana – Myszka.
Jest w tym wszystkim dobry humor, jest i refleksja, a nie tylko bezmyślna kontestacja i krytykanctwo. Ale, niestety, pewne rzeczy (i pewni ludzie!) się starzeją, z pewnych się też wyrasta. Ja na przykład, wyrastając na Ratboyach, wyrosłam już z Ratboyów i muszę wyznać: zmęczyła mnie lektura kultowego dzieła „Prosiaka”. Peanów na jego cześć więc nie będzie. Paradoks? Nie, raczej naturalna kolej rzeczy. Co nie znaczy oczywiście, że komiks nie może się podobać. Może, i podoba się, co wynika z pozytywnych, często wręcz entuzjastycznych komentarzy w sieci. Dlatego wciąż, i mimo wszystko, zachęcam do lektury – na pewno warto Ratboya znać. Bo to klasyk w swojej dziedzinie.
Pozytywnie mogę ocenić natomiast kreskę „Prosiaka”, precyzyjne oddanie detali, wierne odtworzenie miejsc, w których toczy się akcja – miast Katowice i Gniezno. Oraz to, że nie zaprzedał się Owedyk jakiemuś mainstreamowemu wydawnictwu i nie handluje się nim w pakiecie promocyjnym na przykład z książkami Małgorzaty Kalicińskiej (nikomu nie uwłaczając, oczywiście). W końcu, jak gniew Ratboya, to i kultura gniewu.
Emilia Walczak
O albumie
Ratboy
scenariusz i rysunki: Krzysztof Owedyk
120 stron, format A4
okładka miękka ze skrzydełkami, środek czarno-biały
data wydania: maj 2012
wydawca: kultura gniewu
ISBN: 978-83-60915-63-9
Do nabycia
kultura.com.pl
incal.com.pl
sklep.gildia.pl
komiksiarnia.pl
komikslandia.pl
Sugerowany zapis bibliograficzny recenzji
Walczak, Emilia. „Grunt to bunt?”. Recenzje. Internetowy dodatek do „Zeszytów Komiksowych”. <http://www.zeszytykomiksowe.org/recenzja_ratboy>. 2 sierpnia 2012.